1.09.2017

Od Katany C.D Astaroth

Głaszcząc obok siebie swoje zwierzątko, spojrzałam na upolowaną jego zdobycz, która powoli wstawiając z ziemi mówiła coś pod nosem. Niestety upolowaną zdobyczą mego kociaka był mężczyzna, za którymi nie przepadam, wiec nie byłam zbyt zadowolona, jednak jakoś to przetrwałam w milczeniu. Okazało się ze był to koleś z mocną gatkom z szczyptom grozy, zastanawiałam się czy w słowach tylko taki mocny, przecież to była żenada tylko mnie tym znudził, od razu bym uciekła żeby niemieć z nim kontaktu , jednak  byłam twarda, wiec zostałam i to mi się opłaciło, ponieważ koleś szybko przeszedł do konkretów, wiec się dowiedziałam  co i jak. Po prostu  szuka swego konia, który mu uciekł i chciał zapytać mnie, nie płosząc wtedy  białej klaczy, czy go nie widziałam, ale wyszło jak wyszło.Oczywiście  po jego konkretach  nadal patrząc i  milcząc odpowiedziałam przecząco kiwnięciem głowy, że nie widziałam jego konia, wtedy on podziękował za moją odpowiedz  mijając mnie, po czym odszedł. Ja  właśnie wtedy pożegnałam się słodkim przytulałem  z swoim zwierzątkiem, które po chwili odeszło ode mnie, w głąb lasu, wracając do swych brać i wtedy ja także  bez słowa   odeszłam kontynuując  spacerowanie po terenach, lecz spacerując rozglądałam się nad zaginionym koniem, no cóż nie byłam z kamienia naprawdę przejęłam się zaginionym związkiem tego typka. Tak wiec rozglądając  się  do koła nad koniem spacerowałam  w ciszy, wtedy usłyszałam nagle z odlali przeraźliwy rżenie konia, wiec natychmiastowo po usłyszeniu go,   pobiegłam za dźwiękiem. Dźwięk   zaprowadził mnie do krzewów różanych w których uwięziony był  gniady ogier przez zaplątanie się w ciernie.  Gniady, dobrze zbudowany,silny koń chciał szarpaninami się wydostać z cierń , lecz wtedy był zdenerwowany i przestraszony, reagował emocjonalnie.Przez to nieumyślnie sam się ranił przez szarpaniny z cierniami, które nie dawały żadnych dobrych skutków, wtedy nie chcąc żeby koń dalej się ranił podeszłam do niego wychodząc z cienia żeby mu pomóc się wydostać.Niestety nie było to takie łatwe, ponieważ ogier po zobaczeniu mnie zaczynał się mocnymi negatywnymi emocjami  wierzgając, szarpać,gryźć, kopać,  raniąc się jeszcze bardziej,  wiec  zatrzymałam się bez ruchu, wtedy musiałam najpierw go uspokoić żeby się nie ranił ciągnąc ciernie w których był cały zaplątany, dlatego wtedy użyłam mojej najmocniejszej broń, którą miałam żeby ogiera uspokoić.Tą bronią był mój głos, który zaskakująco uspokajająco działał na żywe istoty. Tak! Odezwałam się wtedy do konia ruszywszy w jego stronę powolnym krokiem:
~~~~
 ~ Ciiiiiiii... Spokój..Spokój..
~~~~
 Po mych słowach, koń przestał wierzgać szarpać,gryźć, kopać, lecz straszne wtedy ze strachu ciężko i szybko o dychał odsuwając się  wtedy do tyłu. Niestety ciernie mu w tym przeszkadzały zatrzymując go w jednym miejscu,wiec wtedy mając okazję zatrzymałam się na przeciwko niego i wyciągnęłam w jego stronę rękę, bardzo powoli nadal no niego mówiąc:
~~~~
~ Nie zrobię ci krzywdy...Już dobrze...Uspokój się..Uspokój się - Delikatnie go dotknęłam, wtedy koń rozluźnił mieścinie i uspokoił swój oddech - Ciiiii...- Pogłaskałam go, po czym przytuliłam jego głowę żeby pokazać że jestem pokojowo nastawiona - Pomogę ci się uwolnić - Szepnęłam koniowi do ucha,
~~~~
Właśnie wtedy wyciągnęłam  niewidocznie dla konia swój nierozłożony wachlarz, który wyglądał  jak sztylet, po czym puściłam z uścisku konia błyskawicznie, niewidocznie dla wzroku konia, trzema rucham go uwalniając  z cierń. Gniady ogier wtedy uwolniony z cierń, podniósł się na  dwie nogi pokazując królewską pozę i rżąc dostojnie, dziękując wtedy mi za wolność.
 
Widok ten był przepiękny! Niezapomniany!  Szkoda że tak krótki, no ale cóż, podziękowania zawsze tak szybko mijają. Gdy ogier po swych podziękowaniach powrócił do    swej  pozycji na czterech nogach, to wtedy lekkim kiwnięciem głowy skomunikowałam mu  że przyjęłam jego podziękowania, wtedy ogier zadowolony  prysną czepiając swoją głową, po czym ominą mnie i  ruszył dostojnym krokiem do pobliskiej jabłoń, wiec  uważnie mu się przyglądałam idąc za nim, wtedy stwierdziłam że odpoczynku ogier tam chciał się dostać, lecz przeszkodziły mu wiele krzewów różanych po drodze.
  Było to dosyć zabawne, jednak nieśmieszno było mi, ponieważ niepokoiły mnie wiele krwawiących ran konia, które powinny być szybko opatrzone żeby żadne zakażenie nie doszło do ran, wiec od razu rozglądałam się po okolicy nad jakimiś ziołami, wtedy miałam naprawdę ogromne szczęście, pod jabłonią do której doszłam z koniem, było jaskółcze ziele, które idealnie służyło do opatrzenia ran, wiec zerwałam kilka liść,  pokazałam ogierowi żeby się nie wystraszy, po czym opatrzyłam jego rany ziołami., wtedy, gdy ogierowi nic nie zagrażało, zastanawiałam się jak zaprowadzić go do właściciela, przecież nie miałam żadnej liny, a przecież ogier nie był mój wiec nie ruszy by za mną, wiec myślałam nad dobrym pomysłem  patrząc wtedy na niego jedzącego lezące na trawie obok jabłoń jabłka. Właśnie wtedy patrząc na jedzącego jabłka ogiera, wpadłam na pomysł! 
~~ 
''Zwabie go jabłkami żeby szedł za mną''
~~  Pomyślałam, ruszywszy zbierać jabłka i gdy wszystkie z ziemi pozbierałam zaczęłam wabić konia nimi i na szczęście mi się udało, szedł za mną żeby dostać jabłuszko.
~~
 ''Płcia męska, dla jedzenia zrobi wszystko''
~~
Pomyślałam rozbawiona w duchu idąc wtedy z koniem z powrotem do zagajnik, mając nadzieję że tamten koleś tam będzie, no cóż dzisiejszego dnia miałam szczęście, był ten mężczyzna leżał oparty o drzewo drzemiąc sobie słodko, robiąc sobie przerwę.
~~
  ''Ale nieodpowiedzialny!''
~~
Pomyślałam niezadowolona podchodząc z koniem do niego.  Gdy do niego już podeszłam, zatrzymałam się, spojżałam, po czym chcąc tego próżniaka, nieszukającego swego konia tylko odpoczywającego śpiocha obudzić  machnęłam nogą żeby go mocno kopnąć żeby tak go obudzić ze snu. Niestety, gdy miałam go już kopnąć, koleś złapał moją nogę mówiąc wtedy do mnie:
~~
- Nie uczono cię że śpiącego się nie biję - Spojrzał na mnie
~~
 Właśnie wtedy  ja szybkim ruchem  puszczając z dłoń jabłka wyrwałam się odsuwając się daleko od tego próżnego kolesia.  Już miałam wtedy wyciągnąć swoją broń, ale powstrzymałam się, przecież  nie chciałam zaczynać bezsensowni walki, przez takie coś! Uspokoiłam szybko swoje nerwy i  spojżałam łagodnym wzrokiem na czarnowłosego, pokazując mu wtedy gestem ręki jego gniadego konia jedzącego leżące na trawie jabłka , którego chyba od momentu niepokazania nie zauważył, ponieważ dopiero gdy wstał z ziemi i spojrzał na konia, powiedział zadowolony podchodząc do koni.
 ~~~~
- Pirun! Ty bydlaku! Jesteś! - Pogłaskał swego ogiera po karku, po czym spojrzał na mnie i podziękował
~~~~
  Właśnie wtedy ja kiwnęłam głową, że spoko i chciałam odejść żeby znów niemieć z nim kontaktu, lecz robiąc jeden krok w kierunku klasztoru usłyszałam z o dali lecącą w naszą stronę ostrą strzałę. Leciała w takiej prędkość  że bez problemu mogła przebić i zabić  dwie osoby. Dlatego wiec wtedy natychmiast zareagowałam!  Bez słowa podeszłam i popchnęłam na ziemię  czarnowłosego, na którego w ostatniej skudzie upadłam!
(Ciiii..Nie było innego zdjęcia, żeby wizualnie pokazać opisane zdarzenie)

 Już strzała miała przedziurawić moją głowę, lecz się ochroniłam, upadając na czarnowłosego, wiec wtedy strzała  trafiła w  koronę drzewa, płosząc wtedy gniadego ogiera, który galopem uciekł w siną dal, wtedy ciężko westchnęłam zerkając na odwalającego się konia, po czym spojżałam na właścicielka jego , który znów nieprzejmujący się ucieczką kona, uśmiechał się zadowolony tokiem sytuacji, wtedy tylko obrzydzona obróciłam oczami  wstając z czarnowłosego, który za mną także wstał z ziemi.
 ~~
  ''Mężczyzn! ''
 ~~
Pomyślałam niezadowolona, odsuwając się od niego i  spojżawszy przed siebie, wtedy dopiero zorientowałam się że zostaliśmy otoczeni przez 20 ludzi, dziwnie ubranych, uzbrojonych, śmiejących się z nas, już wtedy rozpoznałam tych ludzi, przez ich logo na kamizelkach!  Byli to ludzie z gangu mego byłego, rozpoznałam ich przez ich logo w kształcie dzikiej róży, który przez przeszłość nigdy nie zapomnę !   Szykowała się wtedy masakra!
~~
- Nie mówiłaś, że przyprowadzisz znajomych. - Szepną mi do ucha, po chwili  stojąc obok mnie czarnowłosy - Uroczo - Uśmiechną się 
~ [ Obróciłam oczami ]
  - Fajnie was widzieć chłopcy. Może napijemy się herbatki? Podam w kubeczkach tylko pocałuj mnie w tyłek. - Powiedział głośno do wszystkich rozkładając ręce
~ Nie wieżę! Mężczyźni - Obróciłam oczami 
  -/Hahahahaha - Rozległ się przeraźliwy śmiech
~~
 Właśnie wtedy   było to już pewne że nastąpi masakra, , gdy z cienia wyszedł  przed swój gang do nas młodszy brat mego byłego, który rozbawiony odezwał się do nas , widać było wtedy   że on był szefem gangu.
~~
 - /  No..No..Chłopcy, mamy dziś naprawdę ogromne szczęście! Najpierw beztrosko znaleźliśmy i upolowaliśmy rzadkiego sokoła  Białozór,który nas z bogać   - Poklepał przyczepioną do jego pasa klatkę z sokołem-  A teraz znaleźliśmy przerażającego,zabawnego błazna i ... - Spojrzał na mnie - Princesse!... - Odwrócił ode mnie wzrok i spojrzał na swych ludzi -   Ich głowy na pewno  naszego króla ucieszą - uśmiechną się - Zabić ich! - Rozkazał~,
~~
 Te słowa sprawiły że ubrałam swoją maskę na twarz oraz wyciągnęłam jednocześnie z kolesiem  broń i wtedy zaczęliśmy masakryczną, krwawa walkę z gangiem z której wiele krwi się wylało, jednak nie naszej tylko ich ! Było to oczywiste że tak się to zakończy! Ludzie mego byłego, byli zwykłymi ludźmi wielbiącymi mego byłego, wiec  nie mieli takiego poziomu co łowcy, wiec byli w walce zbyt wolni i przewidywalni.  Z łatwością swą zwinnością odpierałam ich ataki oraz szybkim niewidocznym dla zwykłego oka człowieka ruchami ich raniłam kąpiąc ich w powietrze i tam ich  kroją na kawałeczki swymi wachlarzami, oraz także   na ziemi gimnastyczne  wskakując na nich odcinała  ich głowy , lecz także czasami zdarzało mi się rzucać w nich swoją bronią, także ich krojąc na pół oraz zwyczajnie walczyłam trzymając swoją broń.
~~ ( X)    ~~

Już cała brudna ze krwi stanęłam w ogromnej  czerwonej  kałuży krwi, otoczona resztkami  przeciwników, których pokonałam oaz zabiłam, lecz było ich niewielu, około dziesięciu udało mi się zabić, resztę zabił czarnowłosy, który kończył z generałem, wtedy przyglądałam się temu, w milczeniu jak  czarnowłosy, podnosił  wkurzony za łachmyta  jeszcze żywego,  masakrycznie pobitego  generała  z ziemi i  morderczym spojrzeniu  odpiło  z jego pasa klatkę z sokołem, którą od niego odebrał.  Po odebraniu swojej własność czarnowłosy mocno rzucił generała na ziemie, on wtedy po tym uderzeniu, wypluł krew i uśmiechną się ,wtedy ciemno oki otwierając klatkę i uwalniając swego sokoła, który usiadł mu na ramieniu, rzekł do generała martwego gangu :
~~
Ty  mojego pięknego sokoła,  jak byle jakiego kruka w klace trzymałeś !  - Po chwili zaczął przeklinać,podszedł do niego i go kopną tak mocno że koleś poleciał na kłodę wypluwając znów krew - Jak śmiałeś  mnie okraść ! - Dodał po chwili w gniewie..
 - /Hahahahaha - Pobity i pawie martwy generał zaczął się śmiać, po czym podniósł się na pozycję siedzącą spojżawszy na nas -  Nie chcieliśmy cię okradać! Po prostu Nie wiedzieliśmy  że sokół, był kogoś.   Zobaczyliśmy go na niebie i go złapaliśmy, gdy poszukiwaliśmy w lesie białej klaczy, która uciekła mojemu bratu -  Zaczął kaszleć krwią , obróciłam  od niego wzrok wtedy żeby nie patrząc na ten obrzydliwy widok - Ale to nic! - Chichotał -  Prawdzie mój gang zginą, a ja umieram oraz  orła,  konia i waszych głów  nie mam  oraz  ich nie przyprowadzę bratu, to i tak na pewno prezent informacyjny mu się spodoba!
~~
Właśnie wtedy, usłyszawszy te słowa zaniepokoiłam się i natychmiastowo podeszłam do niego podniosłam go za koszulę do gór widząc wtedy znienawidzony  jego cyniczny uśmiech  zobaczyłam z jego ramienia na niebie z  o dali gołębia pocztowego, którego jakimś cudem wypuścił, w walce, wtedy bez namysłu nie chcąc żeby wiadomość doszła do mojego byłego  rzuciłam tego pasożyta z moich rąk  na drzewo i  wyciągnęłam swój wachlarz, który w stronę gołębią rzuciłam. Na szczęście moja broń była jak bumerang wiec była na wielkie dystanse i zawsze do mnie wracała. Tak jak wtedy!   Nie było żadnego problemu, broń po przecięciu na pół ptaka powróciła do mych rak.
~~
~ - Nadal się go bo... -  Młodszy brat  mego byłego nie dokończył swojej wypowiedzi, ponieważ rzuciłam w jego swoją broń, która przecięłam mu głowę, która wpadła na ziemie.
 - Ej!...To ja go chciałem załatwić! - Powiedział oburzony czarno oki, wtedy spojżałam na niego lodowatym spojrzeniem  - Dobra, nie ważne - Powiedział obrażony  obracając wzrok
 ~~
 Właśnie wtedy   westchnęłam i podeszłam do niego, wyciągając w milczeniu swoją dłoń w jego stronę. Wyglądało to tak jakbym chciała go słodko przeproś za to wszystko  klepnięciem go  w główkę.  Hahah, Jednak to bym nie była ja ! Wtedy pogłaskałam jego sokoła, który pochłonięty milutkim uczuciem głaskania nie pochwycił  do dzioba chodzącemu po ramieniu czarnowłosemu  mojego owada, który po upadku na tego dziwoląga musiał mi wypaść z rękawa. Na szczęście  w ostatniej chwili  zabrałam swojego skarabeusza.


 Moje owady były straszne jadowite! Gdy ugryzą istota umiera!  Tylko ja podtrawiłam je kontrolować!  Wiec jakby ptak   pożarł mojego owada to wtedy by odrazy  zdechła, tak samo tyczy się czarnowłosego!  Gdybym nie wzięła swego skarabeusza  to by czarnowłosy zginą przez ukoszenie, jednak znów go uratowałam, ponieważ wtedy jeszcze nie był moim wrogiem, tylko niepotrzebnym pasożytem!  Odbierając od czarnowłosego  swego słodkiego, przestraszonego skarabeusza, który szybciutko schwał się do mego rękawa  odsunęłam się kilka kroków od niego, wtedy chciał coś powiedzieć, skomentować to, lecz  przeszkodził mu rżenie konia  dobiegając z widocznego pagórka, na którego po usłyszani rżenia spojrzeliśmy oboje, wtedy ujrzeliśmy wcześniej poznaną białą klacz ,która królewską pozą na dwóch nogach i rżeniem chciała na podziękować za pokonanie zbirów polujących na nią.   

Widząc ponownie ten przepiękny,krótki widok, uśmiechnęłam się w duchu, po czym kiwnęłam głową, komunikując gestem klacz   że przyjmujemy  podziękowania, wtedy biała klacz zadowolona, wracając do  pozycji na czterech nogach , po patrzyła na nas  i odeszła w dal, w tym monecie gniady ogier czarnowłosego wrócił do nas i zajadał się jabłkami, wtedy parząc na niego zgłodniałam, wiec zdejmikując swoją maskę podniosłam nieopodal siebie jabłko, które przetarłam, po czym  ugryzłam ruszywszy powoli, odwalając się od czarnowłosego w kierunku klasztoru.


 (Astaroth? )
Ps.: Przepraszam za błędy
Ps: (X) -  To wizualny widok , jak Katana walczyła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz