30.08.2017

Od Noctisa c.d. Andreasa

Byłem bardzo wdzięczny losowi, Andyemu i w ogóle wszystkim siłom w przyrodzie i niebie i piekle i nie wiem jeszcze gdzie, dzięki którym brunecik nie zapytał mnie o moje dziwne zachowanie. Nie miałem pojęcia czym spowodowany był jego brak zainteresowania, ale jak najbardziej mi to odpowiadało. Pokiwałem głową, kiedy skończył swój monolog objaśniający, co ciekawego można robić na bagnach.
- Okej... niech ci będzie - odparłem. 
Dzięki temu mogłem cieszyć się jego radosnym piskiem, który naprawdę mnie rozbawił. Nie minęła nawet chwila, a już ciągnął mnie w kierunku wcześniej wspomnianej lokacji. Idąc za nim obserwowałem jak las wolno zmienia się w gęsty bór. Po chwili dookoła nas panował półmrok, a pod stopami można było wyczuć zbyt dobrze nawilżoną ziemię. Byłem nieco zaskoczony z jaką łatwością łowca przedzierał się przez to grzęzawisko. Wiedziałem, że są oni sprawni i radzą sobie z każdym terenem, jednak nie wiedziałem, że aż tak dobrze, mimo to bez wątpienia Andy miał z nim doświadczenie, a to oznaczało, że dość często tu przebywał. 
- Jesteś tu częstym bywalcem, co? - zapytałem z rozbawionym uśmiechem. 
Łowca zerknął na mnie krótko przez ramię i skinął głową, co miało być odpowiedzią twierdzącą na moje pytanie. Zauważył najwidoczniej, że już dotarliśmy w okolice serca bagien, bo puścił mnie i zaczął iść nieco uważniej. Muszę przyznać, że starałem się stawiać stopy dokładnie na jego śladach, nie chcąc mieć niemiłej niespodzianki w postaci odgryzionej nogi. Zatrzymaliśmy się na lekkim wzniesieniu. Brunet odwrócił się do mnie z głupim uśmiechem.
- Co je...? - zacząłem, jednak przerwało mi ostre szarpnięcie podłoża.
Tak, ziemia zaczęła się ruszać, a przynajmniej część, na której staliśmy. Złapałem się łowcy zdezorientowany, na co on zareagował śmiechem. Oczywiście ugodził tym moją dumę, ale w tamtym momencie musiałem jakoś to przełknąć i nie robić mu większych wyrzutów. W przeciwnym wypadku pewnie wylądowałbym po szyję w błocie. Miałem nadzieję, że to tylko błoto. Chwilę później mogłem się już od niego odkleić, bo gigantyczny Sulg wyrównał tempo, w jakim płynął i moja równowaga nie była już zaburzona.
- Gdybyś widział swoją minę... - zaczął Andy, jedna nie mógł dokończyć przez falę śmiechu.
Spojrzałem na niego z byka, nadal urażony, że mnie nie ostrzegł. Kręcąc głową usiadł na omszonej skorupie, nadal chichocząc pod nosem. Wziąłem z niego przykład, w końcu nie było wiadomo, kiedy ten cholerny zwierzak znów wyrwie do przodu.
- To nie jest śmieszne - bąknąłem urażony, na co on znowu się roześmiał.
Najwidoczniej bardzo bawiła go moja obrażona mina, jak i przerażona, którą prezentowałem wcześniej. Chwilę płynęliśmy w ciszy, ja walcząc z robalami, a Andy wspominając dawne przygody, które tu przeżył, co odgadłem po nieco nostalgicznym uśmiechu. Nagle, jednak jakby się ocknął, poderwał się na klęczki i wskazał mi ręką białego jelenia, prawie mnie przy tym uderzając.
- Pacz! Przecież to Voletes - zawołał zadowolony.
Przyjrzałem się zwierzęciu, które faktycznie wyglądało nieco jak ten jeleń z bajki dla dzieci. Nie znałem ich za dużo, jednak tą znał chyba każdy, ponieważ była to też częsta tematyka tutejszych pieśni ludowych, które często umilały czas spędzony w mieście. Pełno tam było ulicznych grajków, którzy uwielbiali czerpać z kultury garściami.
- Krzycz tak dalej, a na pewno ucieknie - dogryzłem mu, na co pokazał mi język.
Chwilę ciszy, która powstała przerwał dopiero chwilę później jego głos, kiedy zwierzak zniknął nam z pola widzenia.
- I jak? Pomyślałeś życzenie? - zapytał zadowolony z cwaniackim uśmiechem na ustach.
Spojrzałem na niego jedynie wymownie. Jasne, nie miałem co robić, jak tylko bawić się w wymyślanie jakiś tam życzonek, które i tak się nie spełnią.
- Pewnie, że nie - odparłem, na co on pokręcił głową niezadowolony.
- Nie umiesz się bawić - brzmiała odpowiedź.
Nie zamierzałem tego komentować w żaden sposób, dlatego po prostu wzruszyłem ramionami, co ucięło tę rozmowę. Chwilę później Sulg przycumował się przy brzegu, a my musieliśmy ruszyć w dalszą drogę z buta, znów uważając by nie wejść w coś o wiele gorszego niż błoto.

< Andy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz