20.08.2017

Od Katany Do Astaroth

Dzień był bardzo pogodny - na niebie nie było ani jednej chmurki. Postanowiłam po ciężkim treningu  rozprostować kości i się przespacerować oraz między czasie spatrolować pobliskie tereny. Odświeżona po treningu wybiegłam na dwór. Słońce grzało jak szalone. Ptaki ganiały się gdzieś w koronach drzew, a ja pędziłam przed siebie, schodząc ze zbocza góry. Po godzinie  biegu lekko się zadyszałam i zwolniłam. Na szczęście na horyzoncie znalazłam miejsce, które obrałam sobie na cel - nieduża kępka drzew, którą od biedy można było wziąć za zagajnik. Zeszłam z gór i zaczęłam iść przez płaski teren. Sucha trawa chrzęściła mi pod nogami. Kiedy byłam na miejscu, zobaczyłam  parę metrów od siebie  pękną, dziką, młodą, klacz parzącą się w zagajniku.

 Klacz była calutka biała jak śnieg z jasnymi plamami na grzbiecie, a jej ogon, grzywa były lekko falowane i sięgały aż do ziemi.Głowę miała dużą i nisko osadzoną. Oczy błękitne jak ocean. A jej uszy  były cały czas sterczące i reagujące na każdy cichy i głośny  dźwięk, wiec nawet gdy naprawdę cichutko do niej podeszłam żeby bliżej jej się przyjrzeć, klacz to usłyszała i od razu podniosła swój łeb, w moją stronę, jednak nie uciekła  ponieważ wtedy nie zrobiłam żadnego gwałtownego ruchu, gdy na mnie patrzyła. I dzięki temu klacz z ciekawością na mnie patrzyła i do mnie powolutku podchodziła, a jak była naprzeciwko mnie i miałam ją pogłaskać, za mną z prawej strony z krzaków wyskoczył mój  jeden z śnieżnych lampartów, to przestraszyło klacz, wiec od razu wtedy uciekła, ja wtedy patrząc na oddalającą się klacz, westchnęłam i zerknęłam za siebie na mojego śnieżnego lamparta, który  leżał na kimś, kogo upolował i chciał wyszarpać na amant, wtedy zrozumiałam dlaczego mój kociak tak postąpi i się nagle zjawił, po prostu chciał mnie obronić, przed osobą, która była za mną i posiadała broń jednak po spojrzeniu na upolowaną zdobycz mego śnieżnego lamparta, pstryknęłam palcem informując i dając polecenie  mojemu kociakowi żeby upolowaną zdobycz puścił, ponieważ uznała że owa osoba nie zagrażała mojemu życiu, nawet jak owa osobą był mężczyzną, których tak strasznie nienawidzę, jednak nie był naszym wrogiem na których się mścimy od początku, wiec dlatego tak zdecydowałam.Oczywiście od razu po mym sygnale kociak zszedł z ofiary podchodząc do mnie i się łasząc , ja wtedy pogłaskałam kociaka który usiadł koło mnie i uważnie spojrzałam na mężczyznę który wstawał z ziemi i  którego maja Lejdy złapała.


 (Astaroth ?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz