Od bitych kilkunastu minut szukał swojej cholernej chabety, ale ta gdzieś zapodziała. Zazwyczaj kręcił się gdzieś w pobliżu klasztoru, ale nie tym razem. Poleciał gdzieś i nie reagował na wezwanie właściciela. No cóż, a chciał jechać do miasta z kilkoma kadetami. Prośba Sariana, a niech mu będzie, dzieciakom nie będzie się nudzić. Niechętnie przystał na warunki, w końcu i tak w tę i z powrotem. Zszedł na dół bo skoro nie było go gdzieś tutaj, to poleciał, na bardziej obfite tereny. Zobaczył ją przypadkiem. Dziewczyna jak dziewczyna. Z koniem. Nieokiełznaną Biała Damą, jak śmiał ją nie oficjalnie nazwać. Ruszył wolno w jej stronę. Wyćwiczone, ciche kroki. No nie spodziewał, że coś się na niego rzuci. Nie chciał tylko popsuć komuś chwili, gdy klacz w końcu budowała wiązkę zaufania. Został z zaskoczenia powalony na ziemię przed sporego kota. Zacisnął rękę na szyi zwierzęcia. Palce zatopiły się w długim białym futrze. Nie dosięgnął broni, bo był zajęty trzymaniem jego paszczy z dala od twarzy. Spojrzał prosto w jego dzikie oczy z wyzwaniem. Pstryknięcie palcami, Irbis odstąpił. Ash zaklął i wstał opierając się ręką o ziemię między ostrą trawą. Podniósł się na nogi. Nie przepadał za kotami. Te bydlaki zżerają własnych właścicieli, zanim chociażby ostygnie krew w ich żyłach. Dlatego nimi pod tym względem gardził. Wolał psy. Lojalne, tęskne, zaufane. Kiedyś miał psa... Kiedyś. Zaczesał czarne włosy do tyłu.
- Na nic moje starania i tak się spłoszyła. - powiedział z uniesionym kącikiem ust w nic nie wartym uśmieszku.
Zrobił kilka kroków w jej stronę. Mimo pięknego dnia, chłopak wcale nie pasował do tej scenerii. Słońce, kwiatki, ptaszki i on. Ciemny cień na kolorowym tle.
- Nie ważne. Pilnuj swojego futrzaka, bo kiedyś skończy jako dywanik i tyle z niego zostanie. - Nagle zmienił ton, zawsze gdy przechodził do konkretów. - Dobra. Nie widziałaś może ogiera gdzieś... Ta wielkość? - pokazał ręką nad siebie, obrazując wysokość - Gniadego?
Dziewczyna milczała. Wpatrywał się w jej złoto-błękitne oczy, czekając na cokolwiek, nawet na gest by spieprzał. Przez myśl przeszło mu że jest głuchoniema, ale ta w tym momencie pokręciła przecząco głową. Więc jak już to tyko niema. Nie zagłębiał się w to. Nie był ciekawski, więc nie specjalnie obchodziło go czyjeś życie czy problemy. Skinął głową.
- Dobra. Dzięki, jak go gdzieś zobaczysz to daj znać.
Minął ją i odszedł rozglądając się.
- Piołun! - krzyknął głośno.
Skrzywił się, nic z tego nie będzie. Podniósł dwa palce do ust i wydał z siebie przeciągły gwizd. Pierwsza intonacja była dźwięczna, ale przerodziła się stopniowo w ostry, niemal bolesny dźwięk. Odpowiedział mu wysoki pisk sokoła. Ptak zaczął kołować nad Ashem, który zrobił kilkakrotny kołowy ruch ręką i wyrzucił w górę jakąś małą kwadratową rzecz. Suszona wołowinka.
- Szukaj go Szeolit! - zakrzyknął.
Ptak jeszcze zrobił kila okrążeń i poleciał na wschód. Ash rozejrzał się. Dziewczyny już nie było. Dziwna osoba. - przeszło mu przez myśl, ale nie zawracając uwagi na to, usiadł pod drzewem i czekał na białozora. W końcu musi wskazać mu drogę.
<Katana?>
- Na nic moje starania i tak się spłoszyła. - powiedział z uniesionym kącikiem ust w nic nie wartym uśmieszku.
Zrobił kilka kroków w jej stronę. Mimo pięknego dnia, chłopak wcale nie pasował do tej scenerii. Słońce, kwiatki, ptaszki i on. Ciemny cień na kolorowym tle.
- Nie ważne. Pilnuj swojego futrzaka, bo kiedyś skończy jako dywanik i tyle z niego zostanie. - Nagle zmienił ton, zawsze gdy przechodził do konkretów. - Dobra. Nie widziałaś może ogiera gdzieś... Ta wielkość? - pokazał ręką nad siebie, obrazując wysokość - Gniadego?
Dziewczyna milczała. Wpatrywał się w jej złoto-błękitne oczy, czekając na cokolwiek, nawet na gest by spieprzał. Przez myśl przeszło mu że jest głuchoniema, ale ta w tym momencie pokręciła przecząco głową. Więc jak już to tyko niema. Nie zagłębiał się w to. Nie był ciekawski, więc nie specjalnie obchodziło go czyjeś życie czy problemy. Skinął głową.
- Dobra. Dzięki, jak go gdzieś zobaczysz to daj znać.
Minął ją i odszedł rozglądając się.
- Piołun! - krzyknął głośno.
Skrzywił się, nic z tego nie będzie. Podniósł dwa palce do ust i wydał z siebie przeciągły gwizd. Pierwsza intonacja była dźwięczna, ale przerodziła się stopniowo w ostry, niemal bolesny dźwięk. Odpowiedział mu wysoki pisk sokoła. Ptak zaczął kołować nad Ashem, który zrobił kilkakrotny kołowy ruch ręką i wyrzucił w górę jakąś małą kwadratową rzecz. Suszona wołowinka.
- Szukaj go Szeolit! - zakrzyknął.
Ptak jeszcze zrobił kila okrążeń i poleciał na wschód. Ash rozejrzał się. Dziewczyny już nie było. Dziwna osoba. - przeszło mu przez myśl, ale nie zawracając uwagi na to, usiadł pod drzewem i czekał na białozora. W końcu musi wskazać mu drogę.
<Katana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz