30.08.2017

Od Noctisa c.d. Andreasa

Byłem bardzo wdzięczny losowi, Andyemu i w ogóle wszystkim siłom w przyrodzie i niebie i piekle i nie wiem jeszcze gdzie, dzięki którym brunecik nie zapytał mnie o moje dziwne zachowanie. Nie miałem pojęcia czym spowodowany był jego brak zainteresowania, ale jak najbardziej mi to odpowiadało. Pokiwałem głową, kiedy skończył swój monolog objaśniający, co ciekawego można robić na bagnach.
- Okej... niech ci będzie - odparłem. 
Dzięki temu mogłem cieszyć się jego radosnym piskiem, który naprawdę mnie rozbawił. Nie minęła nawet chwila, a już ciągnął mnie w kierunku wcześniej wspomnianej lokacji. Idąc za nim obserwowałem jak las wolno zmienia się w gęsty bór. Po chwili dookoła nas panował półmrok, a pod stopami można było wyczuć zbyt dobrze nawilżoną ziemię. Byłem nieco zaskoczony z jaką łatwością łowca przedzierał się przez to grzęzawisko. Wiedziałem, że są oni sprawni i radzą sobie z każdym terenem, jednak nie wiedziałem, że aż tak dobrze, mimo to bez wątpienia Andy miał z nim doświadczenie, a to oznaczało, że dość często tu przebywał. 
- Jesteś tu częstym bywalcem, co? - zapytałem z rozbawionym uśmiechem. 
Łowca zerknął na mnie krótko przez ramię i skinął głową, co miało być odpowiedzią twierdzącą na moje pytanie. Zauważył najwidoczniej, że już dotarliśmy w okolice serca bagien, bo puścił mnie i zaczął iść nieco uważniej. Muszę przyznać, że starałem się stawiać stopy dokładnie na jego śladach, nie chcąc mieć niemiłej niespodzianki w postaci odgryzionej nogi. Zatrzymaliśmy się na lekkim wzniesieniu. Brunet odwrócił się do mnie z głupim uśmiechem.
- Co je...? - zacząłem, jednak przerwało mi ostre szarpnięcie podłoża.
Tak, ziemia zaczęła się ruszać, a przynajmniej część, na której staliśmy. Złapałem się łowcy zdezorientowany, na co on zareagował śmiechem. Oczywiście ugodził tym moją dumę, ale w tamtym momencie musiałem jakoś to przełknąć i nie robić mu większych wyrzutów. W przeciwnym wypadku pewnie wylądowałbym po szyję w błocie. Miałem nadzieję, że to tylko błoto. Chwilę później mogłem się już od niego odkleić, bo gigantyczny Sulg wyrównał tempo, w jakim płynął i moja równowaga nie była już zaburzona.
- Gdybyś widział swoją minę... - zaczął Andy, jedna nie mógł dokończyć przez falę śmiechu.
Spojrzałem na niego z byka, nadal urażony, że mnie nie ostrzegł. Kręcąc głową usiadł na omszonej skorupie, nadal chichocząc pod nosem. Wziąłem z niego przykład, w końcu nie było wiadomo, kiedy ten cholerny zwierzak znów wyrwie do przodu.
- To nie jest śmieszne - bąknąłem urażony, na co on znowu się roześmiał.
Najwidoczniej bardzo bawiła go moja obrażona mina, jak i przerażona, którą prezentowałem wcześniej. Chwilę płynęliśmy w ciszy, ja walcząc z robalami, a Andy wspominając dawne przygody, które tu przeżył, co odgadłem po nieco nostalgicznym uśmiechu. Nagle, jednak jakby się ocknął, poderwał się na klęczki i wskazał mi ręką białego jelenia, prawie mnie przy tym uderzając.
- Pacz! Przecież to Voletes - zawołał zadowolony.
Przyjrzałem się zwierzęciu, które faktycznie wyglądało nieco jak ten jeleń z bajki dla dzieci. Nie znałem ich za dużo, jednak tą znał chyba każdy, ponieważ była to też częsta tematyka tutejszych pieśni ludowych, które często umilały czas spędzony w mieście. Pełno tam było ulicznych grajków, którzy uwielbiali czerpać z kultury garściami.
- Krzycz tak dalej, a na pewno ucieknie - dogryzłem mu, na co pokazał mi język.
Chwilę ciszy, która powstała przerwał dopiero chwilę później jego głos, kiedy zwierzak zniknął nam z pola widzenia.
- I jak? Pomyślałeś życzenie? - zapytał zadowolony z cwaniackim uśmiechem na ustach.
Spojrzałem na niego jedynie wymownie. Jasne, nie miałem co robić, jak tylko bawić się w wymyślanie jakiś tam życzonek, które i tak się nie spełnią.
- Pewnie, że nie - odparłem, na co on pokręcił głową niezadowolony.
- Nie umiesz się bawić - brzmiała odpowiedź.
Nie zamierzałem tego komentować w żaden sposób, dlatego po prostu wzruszyłem ramionami, co ucięło tę rozmowę. Chwilę później Sulg przycumował się przy brzegu, a my musieliśmy ruszyć w dalszą drogę z buta, znów uważając by nie wejść w coś o wiele gorszego niż błoto.

< Andy?>

29.08.2017

Od Astarotha CD Katany

Od bitych kilkunastu minut szukał swojej cholernej chabety, ale ta gdzieś zapodziała. Zazwyczaj kręcił się gdzieś w pobliżu klasztoru, ale nie tym razem. Poleciał gdzieś i nie reagował na wezwanie właściciela. No cóż, a chciał jechać do miasta z kilkoma kadetami. Prośba Sariana, a niech mu będzie, dzieciakom nie będzie się nudzić. Niechętnie przystał na warunki, w końcu i tak w tę i z powrotem. Zszedł na dół bo skoro nie było go gdzieś tutaj, to poleciał, na bardziej obfite tereny. Zobaczył ją przypadkiem. Dziewczyna jak dziewczyna. Z koniem. Nieokiełznaną Biała Damą, jak śmiał ją nie oficjalnie nazwać. Ruszył wolno w jej stronę. Wyćwiczone, ciche kroki. No nie spodziewał, że coś się na niego rzuci. Nie chciał tylko popsuć komuś chwili, gdy klacz w końcu budowała wiązkę zaufania.  Został z zaskoczenia powalony na ziemię przed sporego kota. Zacisnął rękę na szyi zwierzęcia.  Palce zatopiły się w długim białym futrze. Nie dosięgnął broni, bo był zajęty trzymaniem jego paszczy z dala od twarzy. Spojrzał prosto w jego dzikie oczy z wyzwaniem. Pstryknięcie palcami, Irbis odstąpił. Ash zaklął i wstał opierając się ręką o ziemię między ostrą trawą. Podniósł się na nogi. Nie przepadał za kotami. Te bydlaki zżerają własnych właścicieli, zanim chociażby ostygnie krew w ich żyłach. Dlatego nimi pod tym względem gardził. Wolał psy. Lojalne, tęskne, zaufane. Kiedyś miał psa... Kiedyś. Zaczesał czarne włosy do tyłu.
- Na nic moje starania i tak się spłoszyła. - powiedział z uniesionym kącikiem ust w nic nie wartym uśmieszku.
Zrobił kilka kroków w jej stronę. Mimo pięknego dnia, chłopak wcale nie pasował do tej scenerii. Słońce, kwiatki, ptaszki i on. Ciemny cień na kolorowym tle.
- Nie ważne. Pilnuj swojego futrzaka, bo kiedyś skończy jako dywanik i tyle z niego zostanie. - Nagle zmienił ton, zawsze gdy przechodził do konkretów. - Dobra. Nie widziałaś może ogiera gdzieś... Ta wielkość? - pokazał ręką nad siebie, obrazując wysokość - Gniadego?
Dziewczyna milczała. Wpatrywał się w jej złoto-błękitne oczy, czekając na cokolwiek, nawet na gest by spieprzał. Przez myśl przeszło mu że jest głuchoniema, ale ta w tym momencie pokręciła przecząco głową. Więc jak już to tyko niema. Nie zagłębiał się w to. Nie był ciekawski, więc nie specjalnie obchodziło go czyjeś życie czy problemy. Skinął głową.
- Dobra. Dzięki, jak go gdzieś zobaczysz to daj znać.
Minął ją i odszedł rozglądając się.
- Piołun! - krzyknął głośno.
Skrzywił się, nic z tego nie będzie. Podniósł dwa palce do ust i wydał z siebie przeciągły gwizd. Pierwsza intonacja była dźwięczna, ale przerodziła się stopniowo w ostry, niemal bolesny dźwięk. Odpowiedział mu wysoki pisk sokoła. Ptak zaczął kołować nad Ashem, który zrobił kilkakrotny kołowy ruch ręką i wyrzucił w górę jakąś małą kwadratową rzecz. Suszona wołowinka.
- Szukaj go Szeolit! - zakrzyknął.
Ptak jeszcze zrobił kila okrążeń i poleciał na wschód. Ash rozejrzał się. Dziewczyny już nie było. Dziwna osoba. - przeszło mu przez myśl, ale nie zawracając uwagi na to, usiadł pod drzewem i czekał na białozora. W końcu musi wskazać mu drogę.

<Katana?>


28.08.2017

Od Astarotha CD Felixa

Nie mógł spać. Często się to zdarzało. Chociaż na treningach i tak zawsze dawał z siebie 100 %. To właśnie treningi dawały mu zapomnienie. Uwielbiał siekać ostrzami, czuć ciężar w dłoni. Równie dobrze sprawdzały się proste ćwiczenia. Często wracał z poprzecieranymi do krwi kostkami, niekiedy połamanym palcami. Teraz, wręcz nie mógł uleżeć spokojnie. Przewracał się z boku na bok, to patrząc w sufit, to za okno. Po chwili wstał i wziął pierwsze lepsze rzeczy. Założył ciemne spodnie, czarną koszulkę i wysokie buty na wiele klamerek. Nie będzie tak bezsensownie trwał w nicości. Bo tak się właśnie czuł. Jedyne światło dochodziło zza okna od księżyca w pełni. Tak ładnie oświetlał wszystko, że szkoda siedzieć w taką noc. Spojrzał na haki. Przejechał palcem po runach i się uśmiechnął. Schował je i przypiął do paska. Wziął swój nieodłączny zestaw ostrzy, nie wiadomo czy się nie przydadzą, prawda? Schował je. Nie ma to jak przechadzka po lesie i być może rozpłatanie gardła kilku napotkanym potworom. Z tą myślą wyszedł z pokoju. Kierował się na sam dół do wyjścia. Nikogo nie spotkał, nikt nie śmiał go zatrzymać. Ciemny korytarz jak i schody nadawały temu miejscu fajnego mrocznego klimatu. Idealnie trafionego w gust Astarotha. Meble i ramy z ciemnego drewna, szary kamień i czerwono-złote dywany... No, czuł się ja w domu. Dosłownie. Chodź na początku myślał, że to miejsce niewiele różni się od zakładu dla młodocianych sprawiających problemy. W końcu on był jednym chodzącym problemem, młodocianym przestępcą i nie wierzył, że znajdzie sobie zajęcie w jakimś posępnym klasztorze. Jakże się mylił! Nie zdawał sobie sprawy, że tak dobrze będzie mu mieczem w dłoni. Teraz nie wyobrażał sobie jak miałby z tego zrezygnować.
Wyszedł na chłodne, rześkie powietrze. Zaciągnął się nim i zbiegł po długich schodach. Poprawił kurtkę gdy przeszedł go dreszcz. Temperatura trochę spadła... Ale i tak zawsze wolał marznąć niż by było mu za gorąco. Ruszył w las, bez swojego wiernego rumaka, który prawdopodobnie poszedł do czorta, a za dużo czasu musiałby spędzić przy poszukiwaniu gniadosza. Także na własnych nogach ruszył w gąszcz. Ręce trzymał wbite w kieszeniach, jednak bardzo blisko jelenich rogów, gładził ostre wypustki przez cienki materiał. Zobaczymy na co się natknę, tym razem. - pomyślał z cwaniackim uśmiechem.
Na pewno nie spodziewał się spotkać tam człowieka. Ba... Dzieciaka. Z początku myślał, że napotkał zjawę. Zdarzało mu się widzieć duchy, nawet je słyszał. Żelazo na duchy. - przypomniały my się słowa matki. W końcu uparcie utrzymywał, że nie ma związku z magami, ale krew to krew i czasem coś widzi, mimo wszystko. Chciał się wycofać. Już nawet dotykał rękojeści, ale gdy zmrużył oczy, zauważył swój błąd. Księżyc padł na twarz przez co wyglądała na nienaturalnie bladą. Nie za długie ryże w tym świetle włosy opadały przy oczach, których błyszczały błękitem. Chłopak przywitał się z szerokim uśmiechem na jego widok. Ash westchnął i pokręcił głową przewracając oczami. Gdy szukasz potwora a dostajesz amatora.
- Taa... Dobry. Poniekąd. Co tu robisz dzieciaku? - zapytał, przyglądając mu się uważnie.
Byli zbyt daleko by był to któryś z kadetów z klasztoru, po drugie nie zapomniałby go gdyby mignął mu wśród zebranych. Czyli był szczeniakiem magów. Jednak dzieciak to wciąż dzieciak, przecież nie zabroni mu żyć bo był tym kim był. Chociaż sam czarnowłosy rozumiał pojęcie życia trochę inaczej niż normalni ludzie.
- Tylko nie próbuj odstawiać mu tu swoich czary- mary, dobrze radzę. - uprzedził. - A wszystko będzie cacy.
To był znak, że wie o nim. Nie miał wątpliwości, że i ten rozpoznał w nim łowcę. Nie trzeba się było czarnowłosemu  długo przyglądać, po prostu akurat po nim było to widać. Oparł się swobodnie o drzewo z założonymi rękami. Był środek nocy, a ten sobie siedzi i maca trawę? Oni naprawdę są dziwni.

<Felix?>

20.08.2017

Od Katany Do Astaroth

Dzień był bardzo pogodny - na niebie nie było ani jednej chmurki. Postanowiłam po ciężkim treningu  rozprostować kości i się przespacerować oraz między czasie spatrolować pobliskie tereny. Odświeżona po treningu wybiegłam na dwór. Słońce grzało jak szalone. Ptaki ganiały się gdzieś w koronach drzew, a ja pędziłam przed siebie, schodząc ze zbocza góry. Po godzinie  biegu lekko się zadyszałam i zwolniłam. Na szczęście na horyzoncie znalazłam miejsce, które obrałam sobie na cel - nieduża kępka drzew, którą od biedy można było wziąć za zagajnik. Zeszłam z gór i zaczęłam iść przez płaski teren. Sucha trawa chrzęściła mi pod nogami. Kiedy byłam na miejscu, zobaczyłam  parę metrów od siebie  pękną, dziką, młodą, klacz parzącą się w zagajniku.

 Klacz była calutka biała jak śnieg z jasnymi plamami na grzbiecie, a jej ogon, grzywa były lekko falowane i sięgały aż do ziemi.Głowę miała dużą i nisko osadzoną. Oczy błękitne jak ocean. A jej uszy  były cały czas sterczące i reagujące na każdy cichy i głośny  dźwięk, wiec nawet gdy naprawdę cichutko do niej podeszłam żeby bliżej jej się przyjrzeć, klacz to usłyszała i od razu podniosła swój łeb, w moją stronę, jednak nie uciekła  ponieważ wtedy nie zrobiłam żadnego gwałtownego ruchu, gdy na mnie patrzyła. I dzięki temu klacz z ciekawością na mnie patrzyła i do mnie powolutku podchodziła, a jak była naprzeciwko mnie i miałam ją pogłaskać, za mną z prawej strony z krzaków wyskoczył mój  jeden z śnieżnych lampartów, to przestraszyło klacz, wiec od razu wtedy uciekła, ja wtedy patrząc na oddalającą się klacz, westchnęłam i zerknęłam za siebie na mojego śnieżnego lamparta, który  leżał na kimś, kogo upolował i chciał wyszarpać na amant, wtedy zrozumiałam dlaczego mój kociak tak postąpi i się nagle zjawił, po prostu chciał mnie obronić, przed osobą, która była za mną i posiadała broń jednak po spojrzeniu na upolowaną zdobycz mego śnieżnego lamparta, pstryknęłam palcem informując i dając polecenie  mojemu kociakowi żeby upolowaną zdobycz puścił, ponieważ uznała że owa osoba nie zagrażała mojemu życiu, nawet jak owa osobą był mężczyzną, których tak strasznie nienawidzę, jednak nie był naszym wrogiem na których się mścimy od początku, wiec dlatego tak zdecydowałam.Oczywiście od razu po mym sygnale kociak zszedł z ofiary podchodząc do mnie i się łasząc , ja wtedy pogłaskałam kociaka który usiadł koło mnie i uważnie spojrzałam na mężczyznę który wstawał z ziemi i  którego maja Lejdy złapała.


 (Astaroth ?)

19.08.2017

Katana Kahn

''Siła człowieka nie polega na tym, że nigdy nie upada, ale na tym, że potrafi się podnosić.''

Właściciel: KICIA100

Przedstawia się bardzo często, skracając swoje imię do "Kat", lecz ludzie przezywają ją Princess, przez jej wygląd lub pochodzenie.
20 lat
Mistrz: Aaron


Główna broń: Przeklęte Stalowe Wachlarze z runami naturalnie.
 Dodatkowo posługuje się ostrzami do rzucania i Bo

  Charakter:  Katana jest typem skrytego, małomównego, tajemniczego  człowieka, który nie lubi poruszać żadnych tematów, a szczególności tematów o sobie lub swojej przeszłości, przez to trudno z nią złapać jakiś kontakt słowny, jednak ogólnie jest naturalną, spokojną, miłą, szczerą, zabawną , troskliwą, opiekuńczą, kobietą. Oczywiście jak każda kobieta potrafi pokazać pazurki, wiec uważajcie na nią. Atrybutem Katany jest wielka nieufność do innych dzięki temu trudno ją oszukać i  mściwość do osób których skrajnie nienawidzi,  ponieważ to daje jej siłę do zemsty, oraz szybkie myślenie i trafność podejmowania decyzji przez to  rzadko wpada w kłopoty !Kat rzadko kiedy się uśmiecha, a co dopiero mówić o śmianiu się. Wielu uznaje ją za ponuraka , przez co jej kontakty z ludźmi  są bardzo ograniczone. Nie cierpi, kiedy ktoś kogo lubi, chodzi smutny. Nie jest najlepsza w pocieszaniu, ale to idealny materiał na słuchacza.   

   Aparycja: Katana posiada intensywnie niebieskie oczy, przez którą przechodzi złota obręcz, dookoła jej źrenicy i przyozdabiają je grube wachlarze rzęs, a usta są kolorze brzoskwiniowym . Ma mały nos oraz zadbane grube i  lekko pofalowane, w kolorze czarnym sięgające jej do pasa włosy, które zazwyczaj są spięte .  Jest szczupła.  Mierzy z około 167 centymetrów. Może i dziewczyna wygląda na jakąś porcelanową lalkę zwłaszcza, że jej cera jest jasna, ale tak nie jest. Co to to nie! Jej sylwetka może i nie wygląda, ale jest wysportowana i w dodatku wygimnastykowana. Walory kobiecości ma pokaźne. Niejedna dziewczyna może pozazdrościć jej "krągłości". 

   Rodzina: Żyjąca? To tylko młodsza siostra.
 Partnerka: Ona Podziękuje 

Historia: Urodziła się  i wychowała się  w królewskiej i dobrej  rodzinie, w której szczęśliwie sobie żyła. Po prostu wszystko było pięknie i cacy, lecz do czasu. Przybyła młodość a w raz z nią miłość. I tu popełniła wielki błąd!  Zakochała się w mężczyźnie, który zepsuj jej cudowne życie, zamieniając ją w podporządkowane zwierzątko, które spełniało wszystkie jego obrzydliwe zachcianki  takie jak prostytuowanie się na pieniądze ! Tak dobrze słyszycie! Kat  prostytuowała się  na pieniądze!  Była jeszcze młoda i oślepiona miłością do mężczyzny, który wykorzystywał ją jak mógł i udawał odwzajemnioną miłość!  Przez to wszystko jej rodzina odwróciła się od niej oddalając się, oprócz jej młodszej siostry, która nigdy się od niej nie odwróciła tylko próbowała jej pomóc wieloma sposobami żeby otworzyć jej oczy, żeby uświadomić jej jaka jest prawda i uwolnić ją od tego!  Gdy młodsza siostra miała naroście bite dowody zdrady i fałszerstwa mężczyzny, to dopiero pokazując to Katanie obudziła ją z fałszywej miłość, jednak tym w gule Kat nie pomogła tylko gorzej, ponieważ po tych informacjach pokucia się z mężczyzną, który ją pobił, przez to  emocjonalnie nie wytrzymało popadła w depresje. Skończyło się samookaleczeniem, które w ostatniej chwili jej rodzice, po błaganiu młodszej siostry powstrzymali, zabierając ją od brutala do domu w którym się wychowała pomagając jej tam dojść do siebie. Nastał wtedy spokój! Wszystko ucichło! Wróciło do początku! Do normy, która powoli leczyła Kat, która  powoli wracała do siebie po przykrych zdarzeniach, jednak spokój nigdy nie trwa wiecznie tak jak wtedy ! Niedługo po tych jak się wyleczyła z depresji wróciła stara miłość młodej Katany  z jakże pięknymi zamiarami w stosunku do młodej dziewczyny .A plan wyglądał tak by zmusić dziewczynę do oddania swej ręki żeby Po ślubie  przejąć jej majątek. Kat po wielkiej wojnie z własnymi uczuciami nie zgodziła się. To zdenerwowało byłego że zaczął je grozić , a jak to nie pomogło użył mocniejszych środków, takich jak czarna magia, ponieważ mężczyzna okazał się być czarnoksiężnikiem, który swoją mocą zabił rodziców Katany oraz opętał młodszą siostrę. Po prostu odebrał jej praktycznie wszystko co kocha, oprócz jej własnego życia, ponieważ  udało jej się  od niego uciec w ostatniej chwili, gdzieś strasznie daleko żeby ją nie odnalazł ! Jednak co z tego! ? Jak ma teraz żyć !?Jest całkiem sama i nie ma nic. Po prostu stała się sierotą ! Musiała kraść żeby przetrwać oraz pracować na czarno! Plus tego wszystkiego? Ktoś ją uratował z tego wszystkiego !Pokonują ją w bójce o ukradziony towar z sklepu, który o dał  oraz proponując Katanie nowe życie w Klasztorze, jako jej uczeń . Nieporządku dziewczyna się wąchała, jednak przyjęła propozycję . Od tego dnia   Kat dorastała u boku swego mistrza stawiając się powolnymi kroczkami zwiną i cichą  łowczynią, którą jest teraz !

Głos:


Informacje dodatkowe:

~ Odkąd zamieszkała w klasztorze i odnalazła w pobliży klasztoru trzy małe śnieżne panter z którymi praktycznie się zaopiekowała i wychowała zaczęła ich traktować do dziś jak dzikie rodzeństwo, które zawsze może na sobie polegać w dobre i złe dni.  
~  Uwielbia fascynować się owadami, przez to hoduje, przy sobie jadowite, królewskie skarabeusze, które nazywa imionami swych pokonanych ofiar.
~ Nienawidź mężczyzn, traktuje ich ozięble i chamsko, jak niepotrzebne brzydkie  robactwo, przez uraz z przeszłość, który może kiedyś zniknie ….
~ Dzięki treningom mistrza Aaron'a, nasza Katana ma bardzo wyostrzone zmysły i artystyczny talent gimnastyczny oraz taneczny.
~ Gdy rozpuść swoje włosy jej wygląd błyskawicznie się zmienia nie do poznania

Od Andreas'a C.D. Noctis'a

Brunet biegł ile miał sił w nogach, a ja musiałem biec za nim. Nie wiem, jak długo miał zamiar biegnąć, ale ja już miałem dość. Postanowiłem wziąć go z zaskoczenia, dlatego przyśpieszyłem i skoczyłem na niego.
Wtuliłem się w plecy Noctis'a, kiedy ten pod wpływem grawitacji runął na ziemię. Znów leżałem na jego biednym kręgosłupie. Westchnąłem ciężko, trwając chwilę w tej pozycji. Ten zaś stęknął znowuż z bólu.
- Idiota, dobrze ci tak - burknąłem pod nosem. Szturchnąłem chłopaka w policzek za karę.
Wyższy oglądnął się, czy przypadkiem za nami nikt nie leciał w pogoni, nie zauważywszy nikogo przeniósł na mnie wzrok.
- Możesz już ze mnie zejść, nie ucieknę ci - mruknął.
Zgromiłem go tylko wzrokiem, prychając.
- Za to, że musiałem za tobą biec? Jeszcze czego, teraz odpoczywam - nadąłem policzek.
Noc westchnął tylko i nie ruszał się, dając mi chwilkę odpocząć. Po kilku minutach wolno podniosłem się z niego, a on z ziemi, przeciągając się.
- Kiedyś mi złamiesz kręgosłup - zaśmiał się, słysząc trzask plecach.
Wywróciłem oczami łapiąc bruneta za rękaw, skoro i tak zdołaliśmy zjeść gulasz, to co tu po nas? Ciągnąłem go w kierunku lasu, który był przed nami. Chłopak był rozbawiony, ale podążał za mną, puściłem materiał jego płaszczu, gdy minęliśmy pierwsze drzewa.