18.07.2017

Od Andreas'a C.D Noctis'a

Bardzo miły dzień doprawdy. Idziesz sobie do lasu ćwiczyć, a tu nagle jakiś idiota leci przed siebie jak pieprzona ćma do świtała i nawet nie raczy uważać! Nosz kurwa, ciele pierdolone. Westchnąłem ciężko uspokajając się po mojej burzy wyzwisk skierowanych do owego osobnika i patrzyłem chwile na niego jak na debila. Podrapałem się lekko po brodzie udając zastanowienie.
- Jeśli grasz debila wychodzi ci to cudnie panie per aktorzyno - odparłem przecierając dłonią twarz.- Słucham cię zatem, ale ostrzegam, nie lubię marnować czasu - zabrałem od niego ostrze, przyglądając się mu. Póki co byłem spokojny, a raczej zewnętrze zachowywałem go perfekcyjne, w środku odczuwałem swego rodzaju irytację.
- Umówmy się tak, ty mnie zaprowadzisz, a w zamian wybierzesz sobie co chcesz, hm? - zaproponował.
Ścisnąłem usta w wąską linie, co ja mogłem chcieć? A, no tak mistrza w swoim łóżku, ale starszy nie były w stanie tego zrobić, nie zaprowadziłbym go nawet do naszej akademii, nie ma mowy. Pełno żmij, debili i syfu niewiadomego pochodzenia.  - Kpisz sobie ze mnie? Nie mam sił na żarty - odparłem zmęczonym tonem.
- Nie, nie mogę tu chodzić przecież sam -  powiedział całkiem poważnie. Zmrużyłem oczy patrząc, czy nie jest przypadkiem chory, ale wydawał się być zdrowy.
- No tak, leziesz jak ciele. To już ćma lecąca do światła ma więcej szczęścia niż ty - stwierdziłem lustrując go wzrokiem. Błękitnooki wywrócił tylko oczami urażony i ruszył przed siebie.
Eh, za jakie grzechy muszę mieć całe życie pod górkę? A, bo mam pecha. Chłopak kierował się prosto na pułapki. Złapałem bruneta za kołnierz. - Chodź za mną, jeszcze w pułapkę wejdziesz - westchnąłem ciężko. Ten zdawał się być zadowolony i ruszył grzecznie za mną. Skierowałem się bardziej pod skos, tym bardziej, że byliśmy naprawdę głęboko w lesie. Szliśmy w ciszy, bo o czym miałem z nim rozmawiać ? Pytać o imię? Póki co nie widziałem sensu, on jak widać też. Nie chciał nadużywać mojej dobroci, chyba, kij to wie. Przeszliśmy dobre pół drogi dochodząc z wolna do granicy, gdzie kadeci mieli prawdo wchodzić. Zatrzymałem się nagle słysząc łamane gałązki runa. Od razu podciąłem wyższemu nogi, posyłając go na ziemię. - Schowaj się bardziej w krzaki i siedź cicho - mruknąłem. Zmrużyłem oczy w kierunku, z którego dobiegał dźwięk. Przybysz posłusznie zdołał wykonać polecenie, kiedy to zauważyłem młodego chłopaka, który przekroczył dozwoloną część. Zakradłem się o trzy drzewa bliżej niego, a gdy już miał mijać drzewo, za którym się schowałem, wysunąłem miecz. Dzieciak zaskoczony poleciał do tyłu, zdołał uniknąć ostrza na szczęście.
- Kadecik? No, no... - zacmokałem niezadowolony.- Słuchaj kochaniutki, tył wzrok i wracaj do klasztoru, chyba, że chcesz aby ten dzień był twoim koszmarem hm? - uniosłem brwi, wciąż trzymając ostrze blisko jego szyi.
- A-ale to nie tak...- wyjąkał. Na oko dopiero zaczynał się uczyć. Pierwszoklasista.
- Nie obchodzi mnie to - rzuciłem chłodno.- Ale jeśli chcesz, bym miał piękne widoki na twe martwe ciało to zapraszam, będę mógł myśleć co cię zabiło i jak bardzo żenującą minę miałeś. O ile coś z ciebie zostanie. Wiesz, słyszę jak potwory się z ciebie śmieją, że nie umiesz się nawet obronić. Bardzo chętnie skosztują twojego mięsa, a teraz lepiej spierdalaj w podskokach - warknąłem. Pogroziłem mu jeszcze mieczem, chcąc nieco naciąć, jednak ten w porę zebrał się z ziemi i odbiegł tam gdzie trzeba.Popatrzyłem za nim morderczym wzrokiem, przekląłem pod nosem dzieciaki. Westchnąłem cicho biorąc głęboki wdech. - Możesz wychodzić... - burknąłem. Błękitnooki wstał otrzepując się z ziemi i liści.
- Trochę nie za ostro? To w końcu dzieciak... - skrzywił się lekko. Wywróciłem oczami, jeszcze czego, może z uśmiechem miałem mu powiedzieć, że jest tu niebezpiecznie, w nadziei, że sobie pójdzie i nie wróci? Mhm, jasne, te małe gnojki zawsze wracają.
- Słuchaj, ostro będzie jak coś go rozszarpie- warknąłem. Niestety, lubiłem niektórymi się zajmować i nie chciałem ich w przyszłości widzieć martwych, bo myśleli, że są wspaniali i dadzą sobie radę sami. - Gdzie dokładnie chcesz iść ? - spytałem zmieniając temat. Wystarczy mi już denerwowania się, zerknąłem na niego przez ramię.
- W górach jest pewna grota... - oznajmił. Skinąłem głową i bez słowa ruszyłem w tamtym kierunku.
Po dobrych piętnastu minutach marszu dotarliśmy na kraniec lasu. Pokazałem mu ścieżkę w dół, gdzie można było dostać się do jedno z wejść groty. Bardziej zaczynałem odczuwać zmęczenie niż wkurw, ale byłem zmęczony przez to, że mnie cały dzień denerwowany?
- Tam niżej jest wejście do groty, jeśli umiesz się wspinać,  to od środka jest jest przejście na drugą, z tego co zdołałem wybadać, jest jeszcze jedno przejście, aczkolwiek nie miałem czasu by dokładniej obczaić tego miejsca- uśmiechnąłem się krzywo. Podniosłem na niego nieco znudzony wzrok.

<Noctis? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz