Teraz wiedziałem, że albo musiałem zmienić trasę prowadzącą do mojego miejsca relaksu, albo musiałem znaleźć przewodnika. Skoro miałem już to drugie nie miałem zamiaru tak szybko tego tracić, co to to nie.
- Nie pójdziesz ze mną dalej? - zapytałem spokojnie spoglądając na mojego towarzysza.
Odpowiedział mi spojrzeniem pełnym politowania i kpiącym uśmiechem.
- Nie trafisz sam do tej swojej groty? - odpowiedział pytaniem.
Wywróciłem oczami słysząc jego odpowiedź.
- Oczywiście, że trafię, ale z tego co widzę tobie także przyda się trochę relaksu - wyjaśniłem, to chyba nieco bardziej go zainteresowało, ponieważ nagle przestał sobie ze mnie kpić.
- Do czego zmierzasz? - zapytał taksując mnie spojrzeniem.
- Mówię tylko o tym, że tam można się nieźle zrelaksować, a ty zachowujesz się jakby ktoś Ci wsadził kij w dupę - odparłem pewnie.
Chłopak nadął policzki i zaczerwienił się ze złości. No to chyba idealnie trafiłem w tamtym momencie. Nie słuchając już przekleństw na swój temat ruszyłem po prostu przed siebie. Łowca zamknął się dopiero po paru minutach, kiedy zauważył, że w ogóle go nie słucham, chyba jednak połknął przynętę, bo nadal podążał obok mnie. Po pół godziny weszliśmy do dość sporej groty.
- To na mnie chyba czas... - zaczął, jednak nie dałem mu skończyć
- No co ty. Chodź, trochę relaksu nikomu nie zaszkodziło - odparłem łapiąc go za rękę i ciągnąc za sobą.
Dobrze, że nie umiał mordować wzrokiem, bo dawno byłbym już trupem. Nie był zbyt zadowolony z kontaktu fizycznego, ale na szczęście nie zamierzał mnie z tego powodu zabijać, czy odcinać bardziej znaczących kończyn. Chyba naprawdę był ciekawy co ja tam robię. Parę minut później rozpoczęliśmy wspinaczkę do jednego z wyżej położonych korytarzy. Nie zajęło nam to długo, ponieważ był on tylko kilka metrów nad ziemią. Zaczęliśmy się przeciskać przez wątki korytarz, ale kiedy zrobił się nieco większy szliśmy już obok siebie.
- Daleko jeszcze? - zapytał w końcu.
- Chyba nie - odparłem spokojnie.
- Jak to "chyba"? - słychać było, że moja odpowiedź nieźle go wkurzyła.
- Pierwszy raz tędy idę - wyjaśniłem.
- Aha, czyli nawet nie wiesz czy idziemy dobrze? - odpowiedział pytaniem ciskając mi wściekłe spojrzenia.
- Idziemy dobrze... chyba - powiedziałem powoli.
Łowca doskoczył do mnie z zamiarem, w najlepszym wypadku, wydłubania mi oczu, jednak nie było mu dane to zrobić, ponieważ lód pod nami nagle się zarwał i polecieliśmy w dół. Ześlizgnęliśmy się dobre kilkanaście metrów. Na końcu zwolniliśmy i trafiliśmy do dwumetrowego szybu, dookoła otaczał nas lód.
- No i co zrobiłeś? - bąknąłem niezadowolony.
- Ja?! - wrzasnął wściekły.
Chciał mnie uderzyć, ale wielkość szybu skutecznie mu to uniemożliwiła. Uśmiechnąłem się do niego z wyższością, mimo że wzrostem nie dzieliło nas aż tak wiele centymetrów.
<Andy? Mam bardzo przerąbane?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz