Nie ma to jak szukać przyjaciela, a spotkać jakąś rozwrzeszczaną łowczynie. Po prostu świetnie.
- Chyba przyda ci się pomoc - stwierdziłem obserwując dokładnie jej poczynania.
Nie spodobało mi się, że wyciągnęła broń, jednak po prostu uniosłem brwi niewzruszony. Na szczęście w dłoni po prostu trzymała sztylet, nie posiadał on run, więc za wiele nie mógł mi zrobić.
- Ej, spokojnie - odparłem znów unosząc ręce w geście poddania.
Zmierzyła mnie czujnym wzrokiem, potem zerknęła na konia, w reszcie skinęła głową twierdząco.
- W sumie to potrzebuję pomocy, sama nie dam sobie z nim rady - odparła po chwili.
Uśmiechnąłem się szeroko. Tak, stanowczo to był bardzo głupi zbieg okoliczności, że też musiałem na nią wpaść.
- Myślę, że lepiej natychmiast będzie to nastawić. Potem może być gorzej - powiedziałem podchodząc wolno do zwierzaka, jednak też zarżnął i próbował się ode mnie odsunąć.
No tak. Ja kocham zwierzęta, one kochają mnie, świetna wymiana. Poleciłem dziewczynie nieco go uspokoić, a sam przysiadłem na piętach koło jego chorej nogi. Było trochę ciężko wskoczyć kością w dobre miejsce, jednak udało mi się to przez wprawę. Nie raz musiałem już nastawiać komuś kończyny po treningach i miałem tego już pomału dość. Widziałem, że zwierzak jest niespokojny, więc osunąłem się, chciałem wstać, kiedy nagle koń zasadził mi porządnego kopa w brzuch. Na chwilę zabrakło mi tchu. Poczułem jak w oczach mimowolnie zbierają mi się łzy. Skubany miał kopa. Zaczerpnąłem głębiej powietrze, na pewno nie obejdzie się bez paru złamanych żeber. Dopiero wtedy dziewczyna jakby się ocknęła.
- Rany, żyjesz? - zapytała patrząc na mnie z przerażeniem.
Pokiwałem głową. Podniosłem się z klęczek i odsunąłem się od zwierzaka, który od razu się uspokoił.
- Zwierzęta mnie nie lubią, ale już jest okej - odparłem ze słabym uśmiechem.
Musiałem podeprzeć się o drzewo by się nie przewrócić.
- Zabrać go z powrotem będziesz musiała sama, polecam to obłożyć lodem - powiedziałem.
Ból nieco zelżał stał się bardziej pulsujący, a nie tak duszący jak na początku. Wchłonąłem krew, która zaczęła się zbierać pod moją skórą tworząc pokaźnego siniaka, tak by nie było go widać.
< Arachne? Sorka, że takie krótkie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz